Metamorfoza Karoliny Dudek - od anoreksji do trenera personalnego
REDAKCJA WP FITNESS • dawno temuKażdy z nas to osobna, inna i nieprzewidywalna historia. Życie lubi nas zaskakiwać i stawiać przed nami różne wyzwania. Nasze w tym zadanie, aby każdą z tych prób przejść zwycięsko i zamienić w przeżycie, które nas wzbogaci.
Ten artykuł ma 8 stron:
Pomysł na odchudzanie
Mój pomysł z odchudzaniem zrodził się na początku pierwszej klasy liceum. Postanowiłam porzucić słodycze, jeść lepiej i przy okazji zrzucić parę kilo, co oczywiście miało uczynić mnie "atrakcyjniejszą".
Początkowo nic nie zapowiadało problemów. Jadłam mniej słodkich produktów, przestałam pić soki, słodzić herbatę, ale jakiś drastycznych cięć nie było. Po pewnym czasie odkopałam rowerek stacjonarny i zaczęłam na nim jeździć około godziny, po czym robić standardowo tysiące brzuszków.
Jadłam jeszcze w miarę normalnie i przyznam, że na wakacje byłam w niezłej formie. Oczywiście nie poprzestawałam na tym. Widząc efekty, ciężko było mi się zatrzymać – szkoda tylko, że nie zależało mi na wyrobieniu zdrowej i wysportowanej sylwetki, ale na wychudzonej "skinny fat".
Białe pieczywo zastąpiłam chlebkiem wasa — dwie kromki na śniadanie plus jakaś wędlina. Kolacja to był zazwyczaj jogurt owocowy ze sklepową granolą, co wkrótce także uległo zmianie, bo wyczytałam, że węglowodany jedzone na noc automatycznie zmieniają się w tkanką tłuszczową.
Owoce też były złe, bo to sam cukier, mięso, jeśli już to chude, jajka absolutnie nie, ser żółty był za tłusty, płatki owsiane zamieniłam na otręby, odrzuciłam ziemniaki.
Gdzieś na jesieni 2011 roku zaczęłam zupełnie tracić zdrowy rozsądek. Śniadanie z tych nieszczęsnych chlebków ewoluowało w jogurt light z dwoma łyżkami granoli, a w końcu w udawanie, że zjadłam cokolwiek.
W szkole nie jadłam nic, swoje jedzenie oddawałam koleżankom, po powrocie do domu zjadałam coraz mniejsze porcje obiadów (część niepostrzeżenie chowając po kieszeniach). Następnie pedałowałam na rowerku, robiłam brzuszki i na kolację jadłam jogurt naturalny lub jabłko.
Z czasem miałam coraz większą obawę, że jak będę nawet chwilę siedzieć w miejscu i nic nie zrobię, to przytyję, a więc starałam się być cały czas w ruchu.
Wychodząc do koleżanek nic nie jadłam, a w domu mówiłam, że już jestem po obiedzie. Czytałam wszelkie pseudoporady w internecie, zaczęłam zapisywać, co zjadłam danego dnia pilnując, by kolejnego zjeść mniej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze