Julia Dutkiewicz: do działania motywuje mnie porażka
PAULINA BANAŚKIEWICZ-SURMA • dawno temuJulia Dutkiewicz – dziewiętnastoletnia lekkoatletka z Ostrowa Wielkopolskiego. Wielokrotna medalistka Mistrzostw Polski juniorek młodszych w skoku wzwyż. Od listopada ubiegłego roku beneficjentka Sportowej Akademii Veolii.
Joanna Kamińska: Obserwując twój fanpage, mam wrażenie, że nie opuszcza cię się dobry humor. Wyczerpujące treningi, obowiązki szkolne, rozłąka z najbliższymi, a ty ciągle tryskasz pozytywną energią! Co motywuje cię do działania?
Julia Dutkiewicz: Odpowiem przewrotnie – porażka! To motor napędowy o największej mocy. Rywalizacja i ogromna chęć zwycięstwa są wpisane w DNA każdego sportowca, a porażka jest z nimi nierozerwalnie związana. Przegrana nie tylko sprawia ból, ale i uczy. Po każdym niepowodzeniu włącza mi się „magiczny” mechanizm, który nie pozwala się poddać. Każe walczyć dalej i udowodnić innym ile jestem warta, jaki mam potencjał.
Zawsze tak było?
Kiedy byłam młodsza, porażki bardziej mnie dotykały. Wkurzałam się na siebie, a złość przenosiłam na treningi. Jak łatwo się domyślić, nie przynosiło to pozytywnych efektów. Jednak z biegiem czasu moje podejście zmieniło się, dojrzałam. Teraz wiem, że wszystko w życiu ma swój cel. Przegrane traktuję jak cenne lekcje. To mnie mobilizuje. Czarne myśli natychmiast odganiam i skupiam się na treningu, a dobre wyniki pojawiają się same. Nie bez znaczenia jest też wsparcie trenera, rodziny i przyjaciół. Oni nigdy nie pozwalają mi się poddać. Razem tworzymy najbardziej zgrany team.
Przemawia przez ciebie ogromne doświadczenie. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda ze sportem?
Pierwsze treningi rozpoczęłam jeszcze w szkole podstawowej. Moja ówczesna nauczycielka, Małgorzata Kowalska dostrzegła we mnie to „coś”, talent sportowy. Zachęciła mnie do startu w szkolnej imprezie sportowej tzw. Czwartkach Lekkoatletycznych. Do dziś jestem jej za to bardzo wdzięczna.
Pamiętasz jak wyglądał twój pierwszy start w zawodach?
Jak mogłabym zapomnieć? (śmiech). Tak bardzo starałam się wtedy wygrać, że na samej mecie dosłownie się przewróciłam. Nie zniechęciło mnie to do dalszych treningów, wręcz przeciwnie. Wygrałam cały cykl. Za namową koleżanki rozpoczęłam regularne treningi w sekcji lekkoatletycznej. Tak się zaczęło. Na początku nie byłam przekonana czy skok wzwyż to jest to, co chcę dalej trenować, ale wraz z pojawieniem się pierwszych osiągnięć, wszystkie wątpliwości zniknęły.
Jak zmieniło się wtedy twoje życie? Regularne treningi, obozy, zawody… Jak wygospodarować czas na życie prywatne?
Życie prywatne sportowców nie jest przesadnie bogate. Dobra organizacja to podstawa. Sport wiąże się z dużym poświęceniem. Wszystko podporządkowujesz planowi treningów i obozów. Dłuższa przerwa nie wchodzi w grę. Czas na nadrabianie zaległości i „normalne” życie pojawia się po sezonie startowym. Uważam jednak, że rozsądny sportowiec umie połączyć wszystkie elementy i odnaleźć balans. Wystarczy słuchać swojego organizmu.
Kondycja psychiczna jest równie ważna, co fizyczna. Coraz częściej w regularnych treningach sportowców pojawiają się także ćwiczenia mentalne.
Tak, to prawda. Sama korzystam z wiedzy, której dostarczają mi przede wszystkim zajęcia prowadzone w ramach Sportowej Akademii Veolii. W szerokim programie szkoleń jest i psychologia sportu, i coaching – to tylko niektóre z nich. Osobiście najbardziej cenię wiedzę z zakresu technik relaksacji, która najbardziej przydaje się podczas zawodów. Dużo wyniosłam też z zajęć poświęconych dietetyce. Właściwie odżywianie przy dużym wysiłku jest równie ważne jak trening mentalny i wpływa na kondycję całego organizmu. To niezwykle istotne zwłaszcza w przypadku młodych zawodników, którzy planują dalszą sportową karierę. Pozwala ominąć wiele błędów i ustrzec się przed czyhającymi w sportowym świecie niebezpieczeństwami.
Co masz na myśli?
Opowiem na swoim przykładzie, bo jestem dumna z drogi, którą pokonałam. Miałam wiele kontuzji, przez co dużo osób na samym początku mnie skreślało. Nie wierzyli, że jestem w stanie cokolwiek osiągnąć. Nie poddawałam się, szłam w zaparte. Wierzę, że chcieć to móc. Tym bardziej, że mam skoliozę i powinnam być już dawno wykreślona z grona wyczynowych sportowców. Konkurencja w skoku wzwyż jest ogromna, ciężko się przebić. Jednak dzięki ogromnemu wsparciu mojego trenera Marka Walczaka, ciężkiej pracy fizjoterapeutów oraz samozaparciu i wiedzy z zakresu psychologii ciągle skaczę! Nie ma rzeczy niemożliwych. Zdobyłam już 5 medali Mistrzostw Polski.
Oglądając treści, które publikujesz na Facebooku, nie sposób się nie uśmiechać. Jesteś świetnym przykładem dla młodszych kolegów i koleżanek po fachu.
Taki jest cel. Staram się wrzucać do sieci swoje przemyślenia, dzielić się wiedzą i doświadczeniem. Pokazuję, że można cieszyć się życiem i robić to, co się kocha. Inspirują mnie ludzie, którzy są najlepsi w swoich dziedzinach. Wiem, że ciężka praca popłaca i pozwala osiągnąć sukces. To wszystko, co mnie otacza przenoszę na klawiaturę komputera. Pokazuję innym, jak radzić sobie ze stresem czy lękiem przed porażką. Kiedyś prowadziłam również typowo lifestyle’owego bloga. Niestety pochłaniał zbyt dużo czasu. Zdecydowanie bardziej wolę zaoszczędzone chwile poświęcić na dłuższą regenerację i zdobywanie wiedzy. Zwłaszcza do regeneracji podchodzę niezwykle poważnie, solidnie się wysypiając. Sen to dla sportowca naturalny doping. Nie wyobrażam sobie lepszego sposobu na powrót do sił.
Zdobywanie wiedzy także traktujesz bardzo poważnie. W październiku zaczynasz studia. Co to dla ciebie oznacza?
Więcej treningów! Dostałam się na wrocławską AWF, jednak wybrałam studia w trybie zaocznym. Dzięki temu w tygodniu będę trenować w tym samym miejscu i z tym samym trenerem, a weekendy będę poświęcać na naukę. Czuję ogromny głód wiedzy. W liceum nie mogłam trenować wystarczająco długo, zwłaszcza w klasie maturalnej. Zależało mi na dobrych ocenach, nauczyciele z I LO w Ostrowie Wielkopolskim, do którego uczęszczałam, bardzo mnie w tym wspierali. Jestem im za to niebywale wdzięczna.
O czym marzysz?
Jak każdy sportowiec – o złotym medalu na olimpiadzie! Wytatuowałam sobie nawet olimpijskie kółka na przedramieniu, aby ciągle mi o tym przypominały.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze