Metamorfoza Karoliny Dudek - od anoreksji do trenera personalnego
REDAKCJA WP FITNESS • dawno temuKażdy z nas to osobna, inna i nieprzewidywalna historia. Życie lubi nas zaskakiwać i stawiać przed nami różne wyzwania. Nasze w tym zadanie, aby każdą z tych prób przejść zwycięsko i zamienić w przeżycie, które nas wzbogaci.
Ten artykuł ma 8 stron:
Nowy problem
W zasadzie przez pierwszy rok na uczelni prowadziłam zdrowe życie. Odżywiałam się prawidłowo, ćwiczyłam, bawiłam się, imprezowałam, poznawałam ludzi, wyjeżdżałam, weszłam w związek i po prostu korzystałam z życia.
Każdy, kto przeżył to co ja, nawet nie spodziewałby się tak szybkiego powrotu do normalności, skoku z samego dna na sam szczyt. Jedyne co pozostało po tamtych czasach, to złe relacje między mną a rodzicami. Ale mimo wszystko wspominam ten okres bardzo pozytywnie.
Wszystko zaczęło się powoli sypać pod koniec wakacji i na początku drugiego roku studiów. Po pierwsze uzmysłowiłam sobie, że kierunek, który wybrałam zupełnie mnie nie interesuje, po drugie zorientowałam się, że sytuacja w domu codziennie napędzała spiralę stresu, agresji i nerwów.
Po trzecie, mój związek się rozpadł, co mnie bardzo przybiło. I tak zaczęły się moje problemy z kompulsywnym objadaniem.
Zajadałam stres, poczucie samotności, brak wiary w siebie, brak zainteresowań, kłótnie w domu, strach przed wzięciem życia w swoje ręce. Jadłam z nudów, a potem miałam wyrzuty sumienia.
Wykorzystywałam każdą chwilę, gdy zostawałam sama w domu do tego, aby opróżniać zapasy słodyczy, zagryzać je zawartością lodówki, chlebem i w sumie wszystkim, co było jadalne. Pochłaniałam tysiące kalorii, a potem czułam się jeszcze gorzej. Jedzenie dawało mi chwilę na zapomnienie, ale potem poczucie porażki i wstydu uderzało z dwukrotną siłą.
Nie potrafiłam nad tym zapanować. Często posługiwałam się byle wymówkami, żeby zostać w domu i jeść. Znów odcięłam się od znajomych, nie miałam ochoty na spotkania. Nie objadałam się codziennie. Miałam przerwy kilkudniowe, ale nie udawało mi się powstrzymać tego na dłużej. Jeśli tylko coś mnie stresowało, to zamiast zmierzyć się z problemem, wolałam tonąć w zjadanych kaloriach.
Oczywiście niejednokrotnie podejmowałam próby walki z tym zaburzeniem, ale chyba brakowało mi motywacji, nie wiedziałam jak się za to zabrać.
Pogarszające się odbicie w lustrze, złe samopoczucie, próby przemawiania do rozsądku, wyrzucania słodyczy, układanie coraz to nowych planów zmiany, robienie zdrowych zamienników słodyczy, blog, Instagram, nic nie pomagało.
Mój metabolizm i ciało było w fatalnym stanie – na zmianę bombardowane tysiącami kalorii, niezdrowym jedzeniem i toną cukru, by w kolejnym dniu zjeść tylko jeden posiłek.
I pewnie, by to tak trwało w nieskończoność, ale traf chciał, że pewnego dnia w październiku zmotywowałam się do pójścia na imprezę, na której poznałam mojego obecnego chłopaka. Myślę, że był to jeden z kluczowych czynników, który jakoś na mnie wpłynął. W końcu znalazłam osobę, na której zaczęło mi zależeć, i która również zainteresowała się mną.
Nowe życie
Wtedy przestałam dopuszczać do sytuacji, gdy zostawałam sama w domu. Zaczęłam częściej wychodzić, jeździłam do Krakowa, odciągałam swoje myśli od problemów i jedzenia. Zapisałam się na siłownię i to był kolejny strzał w dziesiątkę, bo odkryłam coś, co mi się spodobało.
Zaczęłam czytać o treningach siłowych, dietetyce, psychologii i stopniowo odkrywałam, że właśnie to mnie interesuje. Zmieniałam sposób odżywiania – zwiększyłam ilość tłuszczy w diecie, pilnowałam się, ćwiczyłam.
Przeczytałam książkę "Brain over binge", którą polecam każdej osobie borykającej się z zaburzeniami odżywiania. Próbowałam zrozumieć zwierzęce mechanizmy, które przejmowały kontrolę nad moim umysłem. Powoli udało mi się pokonać objadanie. Wydaje mi się, że w ostatniej chwili.
Przyznaję, że gdybym nie wzięła się w garść, to nigdy nie osiągnęłabym tego, co mam teraz. Zaburzenia zamykają na cały świat, wtedy jesteś tylko ty i one, nie myślisz o niczym innym niż o swoich problemach i o tym, jak jest ci źle.
Nie chce ci się nic zmieniać, tracisz czas na użalanie się nad swoim losem. Natomiast jak tylko udało mi się z tego wyjść, od razu poczułam motywację do zmiany swojego życia i działania. Zrobiłam kurs trenera, skończyłam szkolenia i podjęłam pracę z ludźmi jako trener personalny.
Nigdy w życiu, walcząc z chorobą, nie wyobrażałam sobie, że zrobię jakąkolwiek z tych rzeczy. Jasne, że ciągle moje podejście nie jest do końca zdrowe, że nadal walczę z pewnymi rzeczami, że nie jestem jak większość społeczeństwa, ale pracuję nad tym.
Wiem, że moje doświadczenie może być przestrogą dla innych. Teraz moim priorytetem jest zdrowie, które pokaleczyłam przez te wszystkie lata. Chcę poświęcić czas na jego naprawę.
Pragnę rozwijać się jako trener personalny, kształcić z dietetyki, cały czas uczyć, aby pomagać innym i sobie. Chcę się uczyć stawiać siebie na pierwszym miejscu, spełniać się i być szczęśliwym człowiekiem, niezależnym od innych. Pewnie, nie jest to łatwe, zwłaszcza że często brakuje mi motywacji, czasu, siły i pomysłu, ale wierzę, że to się uda!
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze