Metamorfoza Karoliny Dudek - od anoreksji do trenera personalnego
REDAKCJA WP FITNESS • dawno temuKażdy z nas to osobna, inna i nieprzewidywalna historia. Życie lubi nas zaskakiwać i stawiać przed nami różne wyzwania. Nasze w tym zadanie, aby każdą z tych prób przejść zwycięsko i zamienić w przeżycie, które nas wzbogaci.
Ten artykuł ma 8 stron:
Przełomowy moment
Wakacje mijały, a moja waga stała w miejscu, gdzieś na 36 kg. Momentem przełomowym był dla mnie dzień, w którym usłyszałam, że ponieważ nic się nie zmienia, nie mam już wyboru — od września pójdę do szpitala, a matury i tak w moim stanie nie dam rady zdać.
Mój świat wtedy runął. Dotarło do mnie w końcu, co ja wyprawiam. Marnuję najlepsze lata życia, wegetuję jak roślina, zamiast czerpać z życia garściami. Zawalę szkołę, przyszłość, wszystkich zawiodę, a zwłaszcza siebie. Poza tym wiedziałam, że jeśli wyląduję w psychiatryku, to moja wola walki zniknie, a ja wpadnę w jeszcze gorsze bagno.
Dlatego powiedziałam stanowcze nie, w jednej chwili wywaliłam ułożone na bezpieczne 2500 kalorii jadłospisy i w końcu uderzyłam w organizm konkretną dawką 4000 kalorii. Czułam, że w mojej głowie powoli coś się zmienia. Zaczęłam jeść między posiłkami, próbować nowych rzeczy. Bałam się znów żyć normalnie, ale wiedziałam, że muszę, że teraz albo nigdy…
Byłam ostatniej klasy liceum, powoli otwierałam się na ludzi, na wyjścia, chciałam wrócić do normalności. Już nie straszne było mi zjedzenie posiłku pół godziny później, pozwalałam też mamie robić sobie obiady, czego wcześniej nie robiłam. W końcu widziałam w lustrze swoje rzeczywiste, kościste odbicie. Nagle zrozumiałam, że jestem chora.
Dzięki wsparciu bliskich i ogromnej motywacji wracałam do formy. W tym czasie odkryłam też blogi śniadaniowe i obiecałam sobie, że jak wyzdrowieję sama taki założę. Nagle pojawiła się wola bycia zdrowym i wolnym!
Pod koniec roku 2012 zakończyłam terapię. Może za wcześnie, ale do tej pory wydaje mi się, że niewiele mi dała.
Dopóki sama nie chciałam wyzdrowieć, nikt nie mógł mi pomóc. Ukoronowaniem mojej walki była styczniowa studniówka, gdzie w końcu nie wyglądałam jak szkielet i potrafiłam się dobrze bawić.
Przestałam bać się nieliczonych kalorii i niezdrowego jedzenia. Trzecią klasę ukończyłam z bardzo dobrymi wynikami z matury i świadectwem z czerwonym paskiem. Przede mną były w końcu swobodne, długie wakacje, które spędziłam pracując, zwiedzając i imprezując ze znajomymi. Otwierałam nowy etap w życiu.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze