Trenerzy wracają na siłownie. Czy wrócą też ich podopieczni?
REDAKCJA WP FITNESS • dawno temu • 2 komentarze6 czerwca odmrożone zostaną siłownie i kluby fitness. W środowisku trenerskim zapanował stan euforii i pełnej mobilizacji. Wszyscy bardzo chcą wrócić do pracy. Ale czy będą mieli z kim ćwiczyć?
Do ostatniej chwili trwały negocjacje przedstawicieli branży z rządem co do kształtu finalnych wytycznych dla funkcjonowania siłowni i klubów fitness. Od 1 czerwca wiemy dokładnie, jakie normy trzeba spełnić, ale wciąż zagadką pozostaje, jak to będzie wyglądać w praktyce, jak poradzą sobie z restrykcjami kluby i jak reagować będą na nie klienci.
— Jeśli obowiązek dezynfekcji urządzeń i utrzymania reżimu sanitarnego będzie spoczywał na użytkownikach siłowni, nie wróżę temu nic dobrego — stwierdza gorzko Rafał Fabiszewski, triathlonista, który na siłowni bywał kilka razy w tygodniu. — To, w jaki sposób ludzie podchodzą do zaleceń GIS-u, mogliśmy wszyscy obserwować na przykładzie obowiązku noszenia maseczek. Były wszędzie, ale tych prawidłowo założonych, zakrywających nos i usta, było niewiele. Zresztą nie czarujmy się, Polacy nie są mistrzami higieny osobistej. Nawet używanie ręczników podczas ćwiczeń, rzecz zdaje się podstawowa, dla wielu wcale nie jest oczywista — mówi Fabiszewski i dodaje: - Kluczowy będzie wybór zaufanego klubu, w którym reguły sanitarne będą pilnowane przez pracowników.
— W tym tygodniu odbywamy serię szkoleń, przygotowujących nas do pracy w nowych warunkach — opowiada Maciek Grabowski, trener przygotowania motorycznego pracujący w dużym warszawskim klubie TI Fitness. — Mamy poczucie, że robimy naprawdę wszystko, by było bezpiecznie i mamy nadzieję, że tak też będą czuli się nasi podopieczni.
Z badania MultiSport Index Pandemia (zrealizowanego przez Kantar dla Benefit Systems w dniach 23–30 kwietnia 2020) wynika, że aż 75 proc. osób, które dotychczas ćwiczyły na obiektach sportowych, zamierza ponownie je odwiedzić, gdy tylko zostaną otwarte.
Maciek nie wierzy w te deklaracje: - Myślę, że duża cześć naszych zawodników się jeszcze wstrzyma, poczeka, zobaczy, jak się będzie rozwijać sytuacja. I to jest właśnie moja największa obawa: kiedy klienci wrócą i w jakiej liczbie.
Trenerzy w mniejszych, prywatnych klubach muszą doszkalać się na własną rękę. Artur Jobda pracuje na siłowni i w boksie crossfitowym w Otwocku. — Do dzisiaj nie mam pewności, jak dokładnie będzie wyglądała moja praca w nowych warunkach — przyznaje Artur. — Spełnić wszystkie wytyczne pewnie się uda. Ale nie jestem pewien, czy uda się przekonać ludzi, by chcieli ćwiczyć w miejscu, gdzie zamiast znajomych twarzy zobaczą przyłbice. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że siłownia to nie tylko miejsce ćwiczeń. Ludzie przychodzą się spotkać, ćwiczyć razem, nawzajem się motywować. Teraz wspierać się będzie można z odległości minimum 2 metrów, każdy w swoim polu o powierzchni 10 m kw. To nie to samo — mówi Jobda.
Bardziej niż samopoczuciem ćwiczących, martwi się jednak kondycją samych klubów. — Przez ponad dwa miesiące biznes był zamknięty, koszty związane z przystosowaniem siłowni do restrykcji sanitarnych są ogromne, do tego ograniczona zostanie na pewno liczba ćwiczących. Szczególnie dotkliwe będzie to dla boksów crossfitowych i innych małych klubów, których biznes opiera się na zajęciach grupowych. Przepisy pozwolą na około połowę dotychczasowego obłożenia — wylicza. — Moją największą obawą jest to, jak poradzą sobie z tym wszystkim właściciele klubów i jak to się pośrednio odbije na naszych warunkach pracy.
Trenerka Halina Danielak, założycielka „Kultury Wysiłku”, pracuje w dwóch małych klubach fitness dla kobiet. Kobieca perspektywa odmrożenia branży fitness jest nieco inna.
— Bardzo wiele z moich podopiecznych przyzwyczaiło się do zajęć online. Ja wciąż wolę pracę 1:1 z bezpośrednim kontaktem z klientem, ale widać wyraźnie, że kobiety polubiły domową formę ćwiczeń. Jest wygodna, nie wymaga organizowania opieki nad dzieckiem, jest tańsza i mniej czasochłonna. Ok. 50 proc. kobiet, z którymi pracuję, chce pozostać przy tego typu treningach — mówi Danielak.
Ale nie tylko dlatego nie spodziewa się tłumów na siłowni w pierwszych tygodniach po otwarciu. — Dużo rozmawiam z moimi podopiecznymi. Szczerze mówiąc, obaw o bezpieczeństwo w klubach słyszę niewiele. Ludzie bardziej boją się wzrostu cen karnetów i trudności przy zapisywaniu się na zajęcia czy stania w kolejce na nie, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że przepustowość klubów spadnie — tłumaczy. — Myślę, że część klubów pozostanie przy treningach online, bo tu limitu miejsc nigdy nie będzie, a jednak pozwalają na pewien kontakt z klientem. To chyba jedyna dobra rzecz, jaka nam zostanie po pandemii — śmieje się Danielak.
Zwraca też uwagę na inne źródło potencjalnych problemów. Wymagane 2 metry odstępu między trenerem a ćwiczącym to w przypadku małych klubów wytyczna wręcz niemożliwa do spełnienia. Ciężko będzie to zrobić także w przypadku osób początkujących, które wymagają asekuracji lub bezpośredniego kontaktu przy korekcji ćwiczeń.
Jednak obawy o bezpieczeństwo sanitarne, których trenerzy zdają się nie słyszeć, pojawiają się wśród ćwiczących. — Jakby ktoś mnie spytał, gdzie najłatwiej zarazić się koronawirusem, to małe, duszne siłownie, gdzie w zamkniętych pomieszczeniach wszyscy się pocą i dyszą, będą w ścisłej czołówce tej listy — mówi Bartek, który przed pandemią ćwiczył na siłowni i regularnie korzystał z basenu.
Marcin, który ćwiczy z Bartkiem w jednej grupie treningowej dodaje: - Uważam, że decyzje dotyczące odmrażania poszczególnych gałęzi gospodarki nie są oparte na merytorycznych przesłankach. A że mam częsty kontakt z seniorami i poczucie odpowiedzialności społecznej, to na pewno nie wrócę na siłownię w pierwszym okresie po otwarciu. Zresztą, nigdzie mi się nie spieszy, bo sezonu startowego prawdopodobnie w ogóle nie będzie, a wiele treningów udaje mi się bezpiecznie wykonywać w domu. Poza tym wiosną i latem trenuje się już głównie w plenerze — tłumaczy.
Trenerzy są zgodni co do dwóch rzeczy: że bardzo chcą wracać do pracy, a równocześnie, że to nie będzie łatwy powrót. — Trenerzy personalni to ten rodzaj zawodu, w którym pracują chyba sami pasjonaci. Są stęsknieni za pracą z ludźmi, za energią i więzami, które wytwarzają się na treningach. Mimo że większość z nas prowadzi treningi online i ma kontakt ze swoimi podopiecznymi, to wszystkim nam ogromnie brakuje tego bezpośredniego zetknięcia się z człowiekiem — mówi Grabowski.
Wyczekiwanie czuć też oczywiście wśród części klientów. Powstało mnóstwo oddolnych akcji w social mediach typu #niemogęsiędoczekaćaż, wspierających trenerów i kluby. Nie dla wszystkich będzie to jednak priorytet. Miesiące wakacyjne nawet w normalnych, niepandemicznych okolicznościach były okresem pewnego zastoju branży fitness. — Zaczyna się czas urlopów, wycieczek rowerowych i grillów. Ludzie wolą spędzać czas na świeżym powietrzu. Wizyty na siłowni, jeśli w ogólne są, to w dalszych planach. To nie będzie powrót a la postanowienia noworoczne — prognozuje Jobda.
Magda Sołtys
Ten artykuł ma 2 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze