Z dnia na dzień zrezygnowałam z mięsa. Skutki odczułam niemal od razu
REDAKCJA WP FITNESS • dawno temuPizza z przyjaciółkami? Tylko na cienkim cieÅ›cie, z kurczakiem i masÄ… sosu czosnkowego. Obiad? OczywiÅ›cie, że z miÄ™sem. Oprócz tego raz na miesiÄ…c spotkanie z najlepszym kumplem przy hamburgerze i frytkach. To byÅ‚o kiedyÅ›. Teraz drób, woÅ‚owina czy wieprzowina w mojej diecie praktycznie nie istniejÄ….
Koniec z mięsem
Nie zrezygnowałam z mięsa, bo jedząc drób, miałam przed oczami biegające małe kurczaczki. Nie dlatego, że źle się po nim czułam. Decyzję o "byciu wegetarianką" (chociaż to zbyt szumne słowo) podjęłam bardzo spontanicznie. Bez konkretnego powodu i celu.
Kto miał w tym swój udział? Moja przyjaciółka, z którą świętowałam tegoroczną majówkę. Już przekraczając próg wynajmowanego przez Kasię mieszkania, wiedziałam jedno: na kilka dni muszę zapomnieć o mięsie. Pizza, owszem była, ale tylko z serem i rukolą. Tosty? Z ananasem. Dałam radę. I z niejedzeniem mięsa było mi coraz lepiej.
Po powrocie z urlopu zauważyłam, że to, co kiedyś było dla mnie niewyobrażalne, jest całkiem niezłą zabawą. Kilka razy w tygodniu lawirowałam wśród półek z warzywami. Później z porem wystającym z materiałowej torby, biegłam do domu. Czułam się taka eko! Gotując, zastanawiałam się, jak będzie smakować pierwszy raz robiona przeze mnie dyniowa zupa czy pesto z razowym makaronem.
Oczywiście, nie byłabym sobą, gdyby każde danie wychodziło mi perfekcyjnie. Czasem dodałam za dużo ziół, innym razem coś za długo gotowałam. Z tygodnia na tydzień, z pomocą internetu pełnego wegetariańskich przepisów, byłam jednak coraz lepsza.
Moimi wiernymi przyjaciółmi stali się: hummus, pasztet wegetariański i falafel. Polubiłam też sojową szynkę. Tego samego nie mogę jednak powiedzieć o parówkach, które smętnie leżały otwarte na półce w lodówce do czasu, gdy bez wyrzutów mogłam je nareszcie wyrzucić do kosza. Spróbowałam je tylko jeden raz.
A jak było kiedyś? Głodna jak szakal biegłam po pracy prosto do garmażerki, gdzie w chłodniach patrzyły na mnie niezliczone ilości kotletów schabowych, zrazików i pulpetów. Rzadko sama coś gotowałam.
Czy tęsknię? Tylko trochę podciągam nosem, wspominając wieczory spędzone na plotkach i jedzeniu makaronu z byle jak pokrojonym kurczakiem i nieprzyzwoitą ilością curry i kminu rzymskiego.
Marzenia o nabiale
Skutki rezygnacji z mięsa zaczęłam odczuwać mniej więcej po tygodniu nowej diety. Zaczynało się w okolicach godz. 10, czyli wtedy, gdy zwykle jem drugie śniadanie. Nie miałam ochoty na owoce, sałatki, kanapki. Moją główną pasją było jedzenie serków wiejskich – każdej firmy i o każdej konsystencji. Bez pudełeczka serka na biurku nie mogłam pisać artykułów.
O nabiale marzyłam także podczas obiadów. Ser biały dodawałam więc do zup, kotletów sojowych, pierogów i wszystkich innych dań. I tak było mi mało. W ten sposób mój organizm sygnalizował, że potrzebuje więcej białka.
Bóle brzucha
Kolejne skutki uboczne? Uporczywe bóle brzucha, których nie mogłam zniwelować żadnymi ziołami ani lekami rozkurczowymi. To z kolei efekt jedzenia większej niż wcześniej ilości warzyw i owoców. Dzięki temu w jelitach pojawiły się zwiększone ilości zdrowych bakterii, do których organizm musiał się przyzwyczaić. Z czasem bóle zniknęły.
(Jeszcze większy) brak kondycji
Co dalej? Spadek formy na zajęciach fitness. Wcześniej prosiłam trenerkę o litość po 40 minutach zajęć. Po rezygnacji z mięsa już po rozgrzewce czułam się jak po przebiegnięciu maratonu. Uświadomiłam sobie wtedy, dlaczego sportowcy kojarzą mi się z lunchboxem pełnym kurczaka z ryżem. Warzywa nie dodawały mi siły, jak to mówiono w bajkach. Dopiero niedawno się to zmieniło.
Powrót trądziku i bladość
Skutkiem, który przeżywałam najbardziej dotkliwie, był powrót trądziku. Z powodu zwiększonego spożywania nabiału, okolice mojej brody wyglądały tragicznie. Z pomocą przyszła maść cynkowa stosowana przeze mnie każdego dnia po przyjściu z pracy. Musiało minąć sporo czasu, by cera się unormowała. Do teraz boleśnie odczuwam zmiany diety.
Czy dobrze zrobiłam?
Przyznaję, decydując się na rezygnację z mięsa, powinnam wcześniej wprowadzić do diety alternatywne produkty. Poczytać o zamiennikach mięsa. Być może wtedy nie odczułabym tych wcześniej opisywanych skutków.
Czy warto było wprowadzać tak nagłe zmiany w diecie? O to zapytałam eksperta.
— Każda zmiana diety prowadzÄ…ca do poprawy ogólnej zdrowotnoÅ›ci organizmu jest dobra. I takie decyzje lepiej podjąć z dnia na dzieÅ„ niż nie podjąć ich wcale. CaÅ‚kowita eliminacja miÄ™sa z diety jest możliwa, niesie wiele korzyÅ›ci, jednak należy pamiÄ™tać, że idÄ… też za tym również konsekwencje – mówi Aleksandra Tatarata, dietetyk.
Jako osoba o grupie krwi 0Rh powinnam szczególnie uważać na dietę bezmięsną. Czy to prawda?
— Grupa 0 jest najstarszÄ… grupÄ… krwi, u szczytu Å‚aÅ„cucha pokarmowego. Należy przypomnieć, że prehistoryczny czÅ‚owiek zajmowaÅ‚ siÄ™ głównie myÅ›listwem i zbieractwem. ZjadaÅ‚ to, co upolowaÅ‚ (głównie czerwone miÄ™so) i znalazÅ‚ (jagody i inne owoce lasu, części roÅ›lin, korzenie). CaÅ‚kowita eliminacja tych produktów z diety może powodować nagÅ‚e spowolnienie metabolizmu– dodaje ekspertka.
Co w rezultacie? Nadmierne tycie, wzmożona podatność na choroby, osłabienie działania tarczycy ze wszystkimi jej konsekwencjami.
— JeÅ›li wiÄ™c eliminujemy miÄ™so, to: tÅ‚uste (wieprzowina), niewiadomego pochodzenia i wÄ…tpliwej jakoÅ›ci. A dla zdrowia jemy raz na jakiÅ› czas porzÄ…dnego steka – komentuje dietetyczka.
Czy w mojej diecie jest teraz miejsce na mięso? Nie mówię, że nie. Na pewno jednak nie w takich ilościach jak przed eksperymentem. Raz w tygodniu w zupełności wystarcza. Jeśli mam wybór, zawsze wybiorę danie jarskie. To przygotowane samodzielnie w domu smakuje jeszcze lepiej. Czy kiedyś przejdę na radykalny wegetarianizm? Propozycja kusi coraz bardziej.
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze