Materiał sponsorowany przez Under Armour
W amatorskim bieganiu nie chodzi o to kto jest szybszy, chudszy i czy ma fajniejsze ciuchy. W bieganiu chodzi o przyjemność, czas dla siebie, muzykę, spotkanie ze znajomymi. Bieganie niekoniecznie musi mieć też jakiś cel. Musi być za to wygodnie, żeby pierwszy bieg nie był tym jedynym i ostatnim.
Po co człowiek biega, skoro może chodzić? Bo od chodzenia do biegania jest bardzo krótka droga, za to szybko zwiększają się możliwości. W godzinę można spokojnym tempem przejść 5 kilometrów, a przebiec dwa razy tyle. Spacer to dziś najpopularniejszy sport jaki uprawiają Polacy. Z badania dla NN wynika, że aż 60 proc. z nas decyduje się chodzić – coraz więcej z kijkami. Biegaczy jest znacząco mniej, bo ten rodzaj wysiłku w tym samym badaniu zadeklarowało kilkanaście procent ankietowanych. Obie dyscypliny łączy jedno: można założyć na siebie dowolne ciuchy, ale ZAWSZE TRZEBA mieć wygodne buty. Bez tego spacer jak i bieganie mogą się szybko zacząć, a jeszcze szybciej zakończyć.
Buty dla biegacza? Raz, a dobrze
Niemal każdy z nas kto zaczynał biegać, kupował najtańsze możliwe buty, albo wyciągał z szafy wygodne, ale nie nadające się do biegania trampki. Efekt jest łatwy do przewidzenia.
Po kilku pierwszych treningach wracamy z bolącymi stopami/kolanami albo odciskami. W najgorszym wypadku może się nawet skończyć utratą paznokcia.
Czy taki początek może kogokolwiek skłonić później do biegania? Nie sądzę. Stąd tak ważne, jest, by zanim wybiegniemy, dobrać buty – najlepiej z możliwe najlepszą amortyzacją. Docenią to nasze kolana i stopy, a bieganie nawet po rozgrzanym asfalcie, czy kostce będzie przyjemnością.
Zasada numer 2 mówi, że buty biegowe powinny być o jeden numer większe od tych, w których chodzimy na co dzień. To też uchroni nas przed przykrymi konsekwencjami i przy okazji nie zniechęci do pokonywania dalszych kilometrów.
Zasada numer 3 brzmi równie banalnie: sznurówki. Nie powinny być śliskie, nie powinny wymagać stosowania „węzłów żeglarskich”. Podczas biegu mają się po prostu nie rozwiązywać. Nic bowiem tak nie irytuje biegacza jak to, że musi się zatrzymywać i wybijać z rytmu, bo sznurowadła mają swoje życie. Niestety to przypadłość, która dotyka także butów wielu światowych marek. Stąd zwracajmy uwagę na sznurówki, by na trasie nie kląć pod nosem, że co chwila mamy przymusowy postój.
Szukaj najlepszych rozwiązań
Moje doświadczenie biegowe to kilkanaście lat i kilkanaście par wymienionych butów. Gdy pasowała mi jedna marka, przez kilka lat byłem jej wierny…chyba, że model wypadł z kolekcji. Wówczas dochodziło do zmiany. Kolejne lata znów ten sam model. Nie czułem potrzeby zmiany, bo skoro jest dobrze to po co kombinować. Tyle, że od jakiegoś czasu bieganie zawsze kończyło się bólem kolan. Ktoś powie: nic dziwnego, skoro tyle lat biegasz po asfalcie. Problem był jednak na tyle męczący, że zacząłem szukać rozwiązania. A jak się szuka to się znajdzie. Pretekstem okazała się 1 Mila, czyli zawody w krótkich biegach na stadionie warszawskiego AWF. To tam po raz pierwszy w życiu miałem okazję pobiegać w butach marki Under Armour, a dokładniej modelu
UA HOVR Machina Breeze. To buty stworzone do miejskiego i jeśli ktoś potrzebuje długiego biegania. Ja podczas swojego testu sprawdziłem ten model na trzech różnych dystansach i podczas jednego weekendu. Na początek treningowe 7 km na doskonale znanej mi trasie w pobliżu domu, następnie szybka, ale niekoniecznie Lekka Piątka na AWF by w niedzielę finiszować na 10 km w Biegu STO-nogi w Milanówku.
Wrażenia? Amortyzacja. Na początku buty wydają się twarde, ale podczas biegu ta twardość przekładała się na to, że nie było czuć tego po czym biegam. Czy to kostka, czy bieżnia, asfalt, czy szutrowa droga? Dla UA HOVR Machina Breeze nie ma to znaczenia. A co najważniejsze: dla moich kolan nie miało to znaczenia. Po każdym z biegów nie czułem ani obolałych kolan ani stóp! Nie czułem, choć złamałem zasadę, że nie biegam dzień po dniu, tylko zawsze robię przerwy. Tu zrobiłem wyjątek, bo nogi zniosły te biegi wyjątkowo dobrze.
Równie dobrze zadziałały sznurówki. Wystarczyło jedno proste wiązanie i tyle. Podczas żadnego z biegów nic się nie rozwiązało.
Także same stopy doskonale zniosły trzydniowe trudy biegowe, choć w niedzielę temperatura w cieniu przekraczała 21 stopni Celsjusza. To zasługa dobrej wentylacji UA HOVR Machina Breeze, choć w dotyku but nie sprawia wrażenia, by był tak dobrze skonstruowany i przewiewny. Okazało się, że to tylko pozory.
Buty biegowe, zegarek… Wystarczą buty
Początkujący biegacze poza butami stają jeszcze przed jeszcze jednym wyzwaniem. Jak mierzyć biegowe postępy. Aplikacje w telefonie to jedno, ale ich dokładność pozostawia wiele do życzenia. Smartwatch? Jeśli nie ma to być zabawka, to takie urządzenie kosztuje kilkakrotnie więcej niż buty.
Marka Under Armour znalazła jednak na to sposób. To czip, ukryty w prawym bucie UA HOVR Machina Breeze, który łączy się ze smartfonem.
Pierwsze połączenie następuje automatycznie, gdy w aplikacji Map My Run (dostępna na iOS i Androida za darmo) włączymy wyszukiwanie butów. Potem już wszystko łączy się w tle.
Sama aplikacja daje nam możliwość nie tylko zapisywania biegowych postępów, ale również umożliwia
korzystanie z porad wirtualnych trenerów. Wskazówki możemy otrzymywać podczas biegu, jak i po nim. Wystarczy tylko założyć wspomniane buty UA HOVR Machina Breeze i włączyć trening.
Czy pomiar z butów jest dokładany? Moim zdaniem na tyle, że można polecić każdemu początkującemu biegaczowi. Czip w butach doskonale odwzorowuje w aplikacji trasę biegów, podaje mnóstwo danych dla tych, którzy lubią analizować swoje sportowe postępy.
To co zawodzi, to czas, który nie jest tak dokładny jak w np. w topowych sportowych zegarkach.
Pytanie tylko, czy tak dokładny pomiar jest każdemu potrzebny? Niekoniecznie, bo od pomiarów ważniejsze jest to, żeby było wygodnie. A tego z pewnością nie można odmówić: modelowi UA HOVR Machina Breeze.
Czy konkurencja oferuje równie wygodne buty biegowe w tej półce cenowej? Pewnie tak, ale żeby mieć pewność warto porozmawiać z kimś kto w butach i modelu danej marki biegał. Kupowanie w ciemno to błąd, który popełniło wielu niedoszłych biegaczy. Na trasie nic bowiem nie boli bardziej niż źle dobrane buty.
Krzysztof Olszewski
Materiał sponsorowany przez Under Armour
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze