Tej podróży samolotem nigdy nie zapomni. "Czas upływał, a ciśnienie rosło"

Ewelina Szala ostatnie tygodnie spędziła w Stanach Zjednoczonych. Z jej relacji na Instagramie mogliśmy się dowiedzieć, że jest w Nowym Jorku. W końcu jednak przyszedł czas powrotu do Polski i tutaj szybko pojawiły się duże problemy.

Na nowojorskim lotnisku fitnesska i jej partner dowiedzieli się, że są problemy z ich miejscami. To jednak dobrze się skończyło, bo zmieniono im bilety z klasy ekonomicznej na premium. Dzięki temu Szala miała więcej miejsca w samolocie, lepsze jedzenie i niemal całą podróż do Wiednia przespała.

Sielanka jednak skończyła się w stolicy Austrii, gdzie parę czekała przesiadka na lot do Warszawy. Problem polegał na tym, że ich samolot z Nowego Jorku miał opóźnienie.

— Wiedzieliśmy, że mamy około 25 minut, aby dostać się do bramki. Pojawiło się pytanie, czy samolot na nas poczeka. Dostaliśmy informację, że będziemy musieli szybko zapierniczać. Samolot wylądował, musiał jeszcze zaparkować, z czym był problem, bo nie było wolnego miejsca. Czas upływał, ciśnienie nam rosło. W końcu wysiedliśmy i to był sprint. Mieliśmy 20 minut, żeby się przedostać — opowiada Ewelina na Instagramie.

Czasu było mało, a w dodatku konieczna była podróż lotniskowym autobusem. Ten na szczęście przyjechał dość szybko. Gdyby stało się inaczej, to powrót do Polski znacznie by się opóźnił.

— Pani pytała, czy lecimy z Nowego Jorku do Warszawy. Powiedzieliśmy, że tak i pani powiedziała: "you are lucky, czekalibyśmy na was jeszcze dwie minuty i samolot by odleciał". Dwie minuty nas uratowały i jesteśmy już w Warszawie — przyznaje fitnesska.

Ewelina Szala ostatecznie dotarła zgodnie z planem do ojczyzny. Na tym jednak historia się nie kończy. Na miejscu okazało się, że zaginął ich bagaż. Do Warszawy nie dotarły trzy walizki i zostali tylko z bagażem podręcznym.

Rozgrzewka — jak prawidłowo wykonać rozgrzewkę? (FABRYKA SIŁY)